To chyba pierwsza recenzja powieści na stronie. Wprawdzie „Truciciel” ma formę audiobooka, ale słucha się to to wspaniale. Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że autor – Bruno Siak i od razu mówię, że to pseudonim – czyta bardzo dobrze, lekko od czasu do czasu wchodząc w aktorstwo. Chodzi o szepty czy modulację głosu, by słuchacz mógł odróżniać, kto mówi.
Truciciel opowiada o pewnym Tomaszu, który truje. Proste? Proste, sytuacja, w której poznajemy głównego bohatera również taka jest. Tylko że to się zmienia, gdy poznaje Ewę. I wtedy ich życie diametralnie się zmienia, ale nie będę Wam spojlerowała.
Minusy: prawie nie ma. Znaczy, ciężko coś rozwalać, gdy jest dobre. Może w jednym przypadku byłoby zdanie tuż przed kulminacyjnym zwrotem akcji, ale tak? Tak zdarzają się zdania wręcz perełki.
Akcja sunie szybko, zresztą jak przystało na kryminał. W połowie może słuchacz się nieco rozleniwia, ale z drugiej strony ma to całkiem poważny cel, który zresztą autor osiągnął. I od razu przejdę do kwestii zakończenia: moim zdaniem pasuje doskonale. Właśnie takie, a nie inne.
Wydaje się również, że imiona głównych bohaterów są celowe, szczególnie Ewy. Zresztą, w utworze znajdzie się kilka nawiązań religijnych.
Całość jest przyjemna i polecam na spacerach.
No dobrze, gdzie możecie posłuchać „Truciciela”? A tu, na YT: