PROJEKT 33 DNI POWRÓCIŁ!

A właściwie to nie do końca, bo żaden miesiąc nie ma 33 dni, ale… chodzi o wibrację mistrzowską, wibrację miłości. Zadziwiające: wczoraj przesłałam Krzysiowi zdjęcia, by móc je zachować na dysku. Nic niezwykłego, ale było ich pięć. A potem dorobiłam drugie tyle, i dziś dopiero je zachowałam na kompie. Co w tym niezwykłego i czemu to jest ważne? Bo pięć to liczba miłości :). Mnie się bardzo kojarzy z taką planetą, zwaną Wenus. 😀 Ale dobra, nie będę wchodzić w tematy mangu i animu, bo to nie na temat, chociaż…

W zeszłym roku po zakończeniu projektu „33 dni z” chciałam do niego wrócić. Miesiąc przerwy minął i – dupa. Z dwóch powodów. Nadal nie czułam się na siłach, a na dodatek czułam, że sama dla siebie powinnam praktykować. Po co mam się z tym wszystkim dzielić z innymi? To przecież nieważne, co inni mówią na ten temat, nieważne jest, że inspiruję… w tamtej chwili liczyłam się JA – to ja, dla siebie miałam przeca praktykować.

No i rezultat był taki, że nadal odpoczywałam od projektu.

I w tym roku zaskoczył.

Cały czas manifestujemy. A odkąd zaczęłam jeść zdrowo (choć pewno skromnie), jakoś tak bardziej otworzyłam się na praktykowanie. I nowe wyzwania, rzeczy. Energia Smoka, jaka towarzyszy temu roku mi służy, bo jestem zodiakalnym smokiem. Ale to nie wszystko, bo to tylko pewien skromny szczegół.

TO JA USTAWIAM SWOJĄ RZECZYWISTOŚĆ TAK, BY MI PASOWAŁA.

A im wyższe wibracje, tym lepiej to robię. Dlatego też postanowiłam zacząć praktykować. Bo widzicie, dla mnie Prawo Założenia (przyciągania/itd.) jest bardzo ważne, bo mi się niesamowicie sprawdza. Od początku roku mam przed sobą obrazek, który programuje podświadomość. W sensie – jak masz styczeń, to ja widzę napis „luty jest sympatyczny”. Jednakże dopiero w kwietniu postanowiłam coś z tym fantem zrobić.

Bo widzicie – marzec miał być obfity. I był. Ale… miałam wrażenie, że za mało obfitości w nim było, gdyż mój mózg jest otwarty na MAŁE kwoty, a nie duże. I może nie powinnam się tym przejmować, więc się nie przejęłam.

Ale tak patrzę na kwiecień… hmmm, miał być pełen radości, prawda?

A co będzie, jeśli dzień w dzień będę zapisywała rzeczy, z których się cieszę, które sprawiają mi radość, jeśli NA RADOŚCI SIĘ SKUPIĘ? Koniec końców, ten miesiąc miał być radosny xD.

Jest dopiero 11-ty. Ja przez zdrową dietę czuję się zajebiście, ale co więcej mam wrażenie, że skupianie się na radości jest drogą do… obfitości. I obfitości właśnie życzę sobie i Wam :*

PS.: Oczywiście, to są prywatne moje sprawy, z czego się cieszę itd., dlatego nie będzie codziennych notatek z tego. Bo notatki mam – w słoiczku :D.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *