Masz doła? No wiesz, taki stan, w którym chcesz przestać być, a Twój logiczny tok rozumowania nagle mówi Ci, że zejście na Ziemię było jedną z najgłupszych rzeczy, których dokonałeś/aś.
W powiedzeniu „jeśli masz doła to przestań kopać” kryje się mądrość, którą być może wiele psychologów nie akceptuje. Ale jak to, możemy mówić człowiekowi, by się uśmiechnął, jeśli ma dolinę jak stąd do Niagary?
Możemy, bo uśmiech zmienia nasze wibracje.
Tak, tak, wiem, ukryta depresja i takie tam. OK.
Tyle że w tym powiedzeniu wcale nie chodzi o to, by nagle udawać, że rzygasz tęczą. O nie – nawet nie chodzi o to, byś wypierał emocje.
Jesteś w danej sytuacji. Złej, dobrej – jeden pies, ważne, że fatalnie się czujesz. Co robisz? Możesz napisać wiersz stulecia o Twoim smutku, ale chyba nie masz zamiaru potem nim torturować licealistów w szkole. Dobra, więc to odpada. Dalej… iść na kawę z przyjaciółmi. Hmm, pomysł świetny, ale raz:
a) wszyscy Twoi znajomi wynieśli się z Pcimia Dolnego lub o Tobie zapomnieli;
b) trwa plandemia, więc możecie zrobić atak na galerię handlową, a potem pochwalić się najazdem policji na Wasz piknik;
c) Twój przyjaciel właśnie Ci powiedział, że spotkacie się po plandemii, bo nie chce narażać innych na niebezpieczeństwo. Szczególnie, że Ty nie nosisz maseczki, a on nosi, ale zapominając zakryć nosa.
No więc – co możesz zrobić, będąc w dołku?
Zaakceptować go.
Tak długo, jak długo będziesz w sytuacji, która go wytwarza, będziesz z nim żyć. To taki Twój kolega, tyle że pokazujący tę mroczniejszą stronę Ciebie. Możesz do niego mówić „wypierdalaj”, ale ponieważ sytuacja trwa i trwa i ani widu, ani słychu ratunku, potraktowanie delikwenta ostrymi słowami działa krótkoterminowo.
Ty, a może zacząć się lepiej odżywiać? Pójść do pracy?
Możesz, czemu nie. Jeśli Ci tylko budżet i miejsce, i zdolności na to pozwalają. Jest tylko jedna rzecz. Twój dołek niekoniecznie musi się z tego brać. Jeśli się nie bierze, to w dalszym ciągu zostaje Ci relacja ja-kolega.
W moim przypadku ten kolega chce mi powiedzieć to, co wiem od dawna. Źle się tu czuję i tak dalej, zresztą nie będę tu rozkminiać swojego prywatnego życia. Kto ma wiedzieć, ten wie.
Ale kolega nie chce zejść ze sceny i co wtedy?
Przede wszystkim – TO KOLEGA.
To nie Ty, bo idąc tokiem rozumowania tęczowych new age’owców, jesteś czystą miłością, światłością, tęczą niekoniecznie LGBT, no i samym uśmiechem. Czy jakoś tak.
Istotnie, mówię tu, że dołek to kolega po to, byś miał ułatwienie do poczynania obserwacji.
Obserwacja to stan, w którym obserwujesz. Nie utożsamiasz się z kolegą, nie wdajesz się z nim w jakiś zażyły kontakt. Kolega jest i tyle. I będzie, póki Twoja sytuacja się nie zmieni.
To oczywiście nie sprawi, że na wierzbie pojawią się gruszki. Spowoduje jednak, że tok rozumowania „po co tu jestem, niepotrzebnie żyję” będzie mniej ciążyć. A może nawet zniknie?
Wszystko mija. Dołek też, a wraz z nim sytuacja, w której się zagnieździłeś/aś.
Powodzenia sobie i Wam!