Zasady podsumowania są proste: sumuję wrażenia z roku 2024, nieważne czy film/serial tegoroczny, czy dziesięcioletni.
Niekoniecznie będzie to topka, ponieważ to po prostu muzyka, która zapadła mi w pamięć. Z tego też powodu nie będzie soundtracku z „Diuny Part Two”, ani z „Pięknej i Bestii”. Ale weźcie kawkę czy herbatkę z ciasteczkami, usiądźcie wygodnie i posłuchajcie równie ciekawych utworów…
WIZYTA ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA [RECENZJA]
Ten film jest pierwowzorem „Kevina samego w domu” i uważam, że jest od niego znacznie lepszy. Ale to, co jest jeszcze ciekawe, to piosenka Bonnie Tyler, która nie znalazła się na żadnej płycie, ani w zasadzie gdziekolwiek – a powstała na potrzeby tego filmu. Właściwie to ona sprawia, że film nabiera smaku, a widzowie widzą pewne wady Bożego Narodzenia.
ZAWIEŚCIE CZERWONE LATARNIE [RECENZJA]
Zhao Jiping stworzył wybitną ścieżkę dźwiękową. Bez niej „Zawieście czerwone latarnie” nie byłoby tym, czym jest. Dźwięki wpisują się w nastrój filmu, tworząc to niepokojącą, to mityczną atmosferę. A końcówka jest tym przesiąknięta tak, że widz zostaje właściwie z kacem. I z tego wszystkiego film ten jest właściwie niezapomniany, zasługujący na Oskary. Niestety – przegrał z „Mediterraneo” (więcej tu).
BROKEBACK MOUNTAIN [RECENZJA]
Nie znam się na muzyce, a w tym przypadku miałam wrażenie, że jest ona trochę niewidzialna. Mimo to tworzyła atmosferę. I chyba trochę trudno znaleźć wszystkie utwory z tego filmu, a w każdym razie teraz, po czasie, wydaje mi się, że szukałam innego dźwięku, niż tego, który znalazłam. Zresztą, prawdopodobnie w całości soundtrack do „Brokeback Mountain” jest po prostu doskonały, jeśli nie wybitny.
Twórcą poniższego utworu – A Love That Will Never Grow Old – jest Emmilou Harris, który zresztą został nagrodzony za nią Złotym Globem. Więcej o tym w recce (link u góry).
BEZSENNOŚĆ W SEATTLE [RECENZJA]
„Bezsenność w Seattle” to ładny film, który ma swój taki klimat. Nie inaczej jest z muzyką – i chyba niekoniecznie przypadła mi do gustu, chociaż piosenka Marca Shaimana „A Wink and a Smile” uzyskała nominację Oskarową. Nie, chyba nie wchodzi mi w mózg, ale posłuchać można.
JAK POZNAŁEM WASZĄ MATKĘ [RECENZJA]
Ja wiem, że to seriale, ale… szczerze mówiąc, filmów obejrzałam więcej, a poza tym seriale popisały się mniej znaczącą ścieżką muzyczną. Trochę inaczej jest w przypadku „Jak poznałem waszą matkę”, bo można go nie lubić, ale trzeba przyznać, że ma momenty mocno muzyczne, obfitujące w niezwykłe utwory. A jako, że nie pamiętam, która melodia mi przypadła do gustu, daję po prostu składankę ichże. I chociaż są to utwory rockowo-sentymentalne (nostalgiczne?), to bawcie się dobrze :).
LEGENDA VOX MACHINY [RECENZJA]
Nie będę rzucała słów na wiatr – „Legenda Vox Machiny” ma po prostu świetną ścieżkę dźwiękową i często bohaterowie coś śpiewają (chociaż to nie musical).
The Commitments [RECENZJA]
Film muzyczny, w którym muzykę bardzo dobrze się słucha. I wiadomo, przez audiofilów bardzo ceniony, dlatego też wstawiam tu soundtracka :).
BEETLEJUICE [RECENZJA]
Trzeba przyznać, że „Beetlejuice” to pewnego rodzaju przypadkowy majstersztyk. Bo wyobraźcie sobie, że niektóre utwory stały się legendarne, choć tylko dlatego, że na droższe nie byłoby stać producentów.
W tym filmie są dwie niezwykłe piosenki i właściwie jestem wdzięczna, że mogłam je usłyszeć w kinie, na maratonie. To miało megaśny klimat, choć wydaje mi się, że „Beetlejuice” to ogólnie bardzo sympatyczny muzycznie film.
Dwójka – niestety – już nie miała takiej ikry…
Jump In The Line Shake Senora autorstwa Harry’ego Belafonta:
Banana autorstwa Day-0:
Druga część tutaj, zapraszam.
2 komentarze do “[PODSUMOWANIE 2024] Muzyka!”