Brać tę książkę czy nie brać – oto jest pytanie, a odpowiedź jest zależna od tego, jak bardzo chcecie skorzystać z wiedzy o rozwoju.
Bo jeśli nie chcecie w ogóle – to lepiej wydajcie te pieniądze na kino, na pewno jakiś dobry film się tam znajdzie.
Ale jeśli chcecie… to jedyną wątpliwością może być to: „jestę już tyle w samorozwoju, po co mi kolejna rzecz o tym samym?”.
No więc odpowiadam – po to, by się wreszcie do mózgu wgrały pewne podstawy. Szczególnie, że „Z odwagą przez życie” zawiera kilka mocnych ćwiczeń, które sama wdrażam w życie.
Mamy tu dziesięć rozdziałów – z czego pierwszy to wyjaśnienie, dlaczego warto mieć wysoką samoocenę. Kolejne to takie małe kroczki, by ta samoocena była w miarę ugruntowana. Czyli trochę o tym, jak się komunikować z innymi, trochę o wybaczaniu, trochę o tym, jak odróżnić agresję od wysokiej samooceny i tak dalej, i tak dalej.
W każdym z nich znajdziemy praktyczne wskazówki – które wystarczy zastosować. I w każdym z nich znajdziemy zdania, które mogą do nas przemówić. Tak, zdania w tej pozycji są mocne i zawierają to „coś”. Niby oczywista oczywistość czasem, ale jak Joanna Parysz coś prosto z mostu powie, to nagle pewne elektrony w mózgu się połączą i tadaaaam, mamy czarno na białym jak zrobić, żeby siebie w końcu docenić.
Spodobało mi się tu jeszcze parę rzeczy.
Przede wszystkim klimat w postaci wykonania składu. Asia sama nad tym siedziała, to nie jest szybka i łatwa praca, czasem miałam wrażenie, że chciała więcej, więcej i jeszcze więcej przekazać, jakby trochę jej się śpieszyło, a czasu mało, a konkretów wiele. Ta książka konkretami stoi i nie warto się obawiać tego, że skoro siedzi się wiele lat w rozwoju, to kolejna pozycja jest niepotrzebna.
Otóż, jest potrzebna, bo zawierać może ważne zdania, które wreszcie przemówią do Twojego mózgu.
Ale: tu uczciwie Asia stawia sprawę jasno. Jasne, oczywista rzecz, że jeśli będziemy żyli w optymistycznych, pozytywnych myślach, to nasz świat nie będzie wyglądał jak z Mad Maxa, a raczej jak z Pandory „Avatara”.
No, tyle że magiczne myślenie jest czasem słabym myśleniem i trzeba oddać autorce, że raczyła o tym wspomnieć. W ogóle, podając ćwiczenia zaznaczyła ważne, wręcz fundamentalne rzeczy: jak coś robisz, to z emocją, czuciem, bo bez tego to raczej słabo wyjdzie ta nalewka. Jeśli w ogóle. Podaje parę przykładów naukowców, cieszę się też, że w ich teamie znalazł się Neville Goddard, ale przede wszystkim cieszę się, że Asia pchnęła lekko nożem temat: „bo widzę pewne niezrozumienie Prawa Przyciągania, złe zrozumienie”. I bardzo dobrze, w końcu ktoś to wreszcie powiedział. I powiedział, że innych nie jesteśmy w stanie zmienić, i powiedział, że wybaczanie to nie magiczne czary-mary po których człowieki nagle będą w scenach łóżkowych, tylko konkretne odpuszczanie zaszłości. Taaak, to mi się spodobało.
Czy coś mi się nie spodobało?
Oczywiście, jest taka rzecz.
Być może Was nie dotyczy.
„Gdybym tę książkę dostała na początku swojej przygody z duchowością, to oszczędziłabym sobie wiele czasu” – tak se pomyślałam. A z drugiej strony może i nie; wszak kiedyś, na początku czytałam książkę o poprawieniu własnej samooceny, ale praktycznie… niewiele z niej zostało w głowie, bo była niewykorzystywana w praktyce. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że nie miała za wiele ćwiczeń, a właściwie to zapamiętałam tylko jedno: „chwal się”. I Asia też to poleca.
Wiecie, jej ton w stylu „warto zwrócić się do coacha” bywa może i nużący, ale faktycznie – trzeba oddać to, że nie konkretyzuje, że TYLKO DO NIEJ. Po prostu zaznacza „ale widzę, że razem szybciej”. No tak, w związku szybciej wszystko idzie. W sumie, powiem Wam, że tu można by się przyczepić do autoreklamy, gdyby nie pewien szczegół. Ta książka wspaniale się uzupełnia z innymi produktami Asi – a przecież o to chodzi, ne? Żeby biznes nie tyle się kręcił, co był poukładany harmonijnie. Czy jakoś tak.
W każdym razie, jasno wszystko, wyklarowane wszystko i mamy piękną opowieść o tym, jak siebie zaakceptować. A na końcu Asia dodała rozdział, gdzie jej klientki omawiają swoje sukcesy. Myślę, że to jest bardzo ważny rozdział, bo można zobaczyć, że z pewnych bzdetoletowych myśli, programów można wyjść.
Na czym to ja? A, że fajna to była książka. Zwłaszcza fajna będzie dla tych, którzy jeszcze chcą popracować nad samooceną, ale tak w ogóle to w zestawie z kursem „Pokochaj siebie” to znakomite połączenie.
A i miałam się dowalić do wdzięczności, ale i nie, bo jednak wdzięczność jest poruszana kilka razy i chyba w którymś momencie mi się połączyły te takie gwiazdki w mózgu i trochę zrozumiałam, a w ogóle to po lekturze musiałam ją trochę przetrawić. Nie wiem, co się trawiło, ale smaczne było.
Miłego czytania i dziękuję Asi za możliwość napisania przedpremierowej recenzji tego cacka .
PS.: Teraz przyszło, że z tamtą książką, co ją dawno temu czytałam, to też było tak, że emocje mnie blokowały w działaniu. Ale Asia nie w ciemię bita, nie takie rzeczy przeżyła, więc z niecierpliwością czekam na książkę o emocjach, którą już zapowiedziała w swoim debiucie, jakim jest „Z odwagą idź przez życie”. A w sumie to piękny tytuł. Dobra, idę już.
KSIĄŻKĘ KUPISZ TU