Louanne Johnson (Michelle Pfeiffer) trochę nieoczekiwanie dostaje pracę w szkole. Szczęśliwa i nakręcona na to, że będzie uczyć bardzo inteligentne, niepowtarzalne jednostki wchodzi do klasy i widzi armageddon. W dosłowny sposób. Młodzi praktykują „róbta co chceta”, a poprzedniczki Louanne poddawały się w dość szybkim czasie. Czy nasza bohaterka również jest skazana na ten los?
Cóż – to było trochę dziwaczne spotkanie, do którego zachęcił mnie LOŻA Pożeraczy Filmów. I tak, to był zdecydowanie TEN film, który trochę wbił mi się w pamięć. Pamiętałam, że była dzielna nauczycielka pracująca z trudną młodzieżą, a w trakcie seansu okazało się, że pamiętam jeszcze parę momentów z „Młodych gniewnych”, czy też – z angielska – „Dangerous Minds”. I wydaje mi się, że polskie tłumaczenie tytułu lepiej oddaje to, czego możemy się spodziewać po filmie. Natomiast, wracając do wspomnień to pamiętałam, że ten film mnie zauroczył. Wciągnął. I mam trochę wrażenie, że to była taka odpowiedź na moją ówczesną pasję w postaci pedagogiki i szkolnictwa. Ale od tamtego czasu minęło wiele, wiele lat…
…i dziś mamy dostęp do pindyliona streamingów, a jeśli ktoś chce obejrzeć „Młodych gniewnych” legalnie, to musi się obejść smakiem. No, chyba że zdobędzie płytę DVD. Także no – sposób oglądania tego filmu jest przyczyną, dla którego postanowiłam zrobić screena utworów z wikipedii. Cóż, no po prostu przykro się patrzy jak przy pauzie pośrodku ekranu masz jakiś śmieciowy znaczek.
A sama w sobie muzyczka? Jest przyjemna, szczególnie utwór „This is the life” Wendy&Lisy. W filmie leciał głównie jego początek, ale utwór jest dostępny w całości na jutubie. I nie, nie jest to ten sam utwór, co się nim chwaliła Amy Mcdonald i tak, specjalnie sprawdziłam słowa piosenek xD.
Reszta utworów to głównie rap, hip hop i tego typu nastroje, za którymi nie przepadam, więc nie jestem w stanie ich obiektywnie ocenić.
W sumie SPOILER ALERT, bo muszę, inaczej się uduszę.
.
.
.
Louanne postanawia nagradzać uczniów dość nietypowymi nagrodami. A to wycieczka, a to wizyta w restauracji. W tym ostatnim przypadku restaurację miała odwiedzić grupa dwóch uczniów, więc to jeszcze by było w miarę do przyjęcia. Ale… na miejscu okazało się, że tylko jeden osobnik przyszedł i przyznaję, trochę wzbudziło to we mnie niesmak. Być może dlatego, że mój mózg został zjedzony przez politpoprawność w postaci „Akolipy” i innych seansów, gdzie królują LGBT’y. Albo po prostu dziś wszystko mi się kojarzy. Cóż, opinię pozostawiam Wam.
.
.
.
KONIEC SPOJLERA
Choć film nie jest długi, bo trwa półtorej godziny, to przyznam, że dla mnie okazał się średniakiem i trochę nużył. Być może dlatego, że nie jestem grupą docelową – bo z całą pewnością „Młodzi gniewni” chcieli coś powiedzieć młodzieży. Im się być może spodoba, ale też pamiętajmy, że to film z 1995 roku, a więc bez komórek, LGBT’ów i innej sieczki. Cóż, z chęcią bym obczaiła reckę jakiejś młodej nastolatki…
W filmie – bazującej na książce – pada kilka ciekawych zdań, w tym jakiś cytat z literatury. I myślę, że warto się nad nim pochylić w świetle obecnie rozgrywanych Igrzysk Olimpijskich:
„Chcąc poniżyć ludzkość, poniżaj sztukę”.
Miłego dnia .