– Ja uważam, że ten film jest w kij ważny dla ludzkości – powiedziała Asia, która od kilkunastu dni dawała mi znać, że „Dark Waters” to wstrząsające widowisko. – Bo pokazuje pewne niuanse – przede wszystkim to, jak korporacje ukrywają przed nami pewne rzeczy. – I Oskar za odwagę dla reżysera, w sensie tematu. Jestem w szoku, że udało im się to przepchnąć.
Moim zdaniem mleko już się rozlało, ale „Dark Waters” jest dostępne albo na piratach, albo na SVOD’ach, czyli w wypożyczalniach. I najprawdopodobniej nigdy się to nie zmieni, ponieważ system NIE CHCE, byś przestał kupować patelnie z teflonem.
Rob Bilott to prawnik, który nie pałał do pomocy zwykłemu, szaremu Johnowi. A ten przyszedł do niego w pewnej dość nieprzyjemnej sprawie: 190 krów mu padło, on nie wie, dlaczego, ale wie, że odpowiada za to firma DuPont. Początkowo nieprzekonany do sprawy, Rob zaczyna grzebać i z czasem widzi, jak farmer – który kocha zwierzęta, swoją pracę – musi zabić krowę. Aha, jeśli planujecie posiłek podczas seansu, to gdzieś tak od połowy, bo wcześniej widoczki z ekranu mogą Wam zepsuć smak.
Rob drążąc sprawę odkrywa PFOA, C8. Coś, co 99% ludzi ma w swoim organizmie i najprawdopodobniej nigdy się już tego nie pozbędzie. To gówno znajduje się m.in. w patelniach teflonowych i powoduje liczne choroby.
Jest taka scena – jedna z wielu – która wbiła mi się do głowy i przez to mój mózg nie chciał zaakceptować tego, co wielkie korpo zrobiło z ludzkością. Jedno, amerykańskie korpo, któremu zależało i zależy tylko i wyłącznie na pieniądzach. Chodzi o program kulinarny, gdzie pada tekst „teflon jest całkowicie bezpieczny, a my w ramach gotowania przygotujemy posiłek…”.
Musiałam więc drugi raz obejrzeć, by napisać dla Was recenzję i by do mózgu ostatecznie dotarło, że pewien typ związku fluoru (są różne odmiany, ale akurat fluor na patelni nie jest tym pozytywnym) powoduje choroby.
W zasadzie, to rewatch mnie zaskoczył.
Nie spodziewałam się, że w trakcie dwóch godzin będę się wzruszać. Najpierw tym, że ogólnie rzecz biorąc historia jest straszna; a potem tym, że Rob Bilott (Mark Ruffalo) okaże się tak ciepłą osobą, która chce zrobić coś dobrego dla ludzi, dla świata. Jego postawa zasługuje na uznanie, ponieważ od ponad 20 lat Bilott nie tylko walczy z różnymi złolami w kwestii produkcji chemicznej, ale również odnosi niebywałe sukcesy na tym polu. I nie przestaje. Choć wiadomo, początki są najtrudniejsze, a te widzimy w „Dark Waters”.
Bo ten film to nie tylko opowieść o walce ze złą korpo, to także opowieść o tym, że kryzysy w związkach można zwalczyć, a zresztą, on i jego rodzina są chrześcijanami. I myślę sobie, że to też ma wpływ na to, że Bilott walczy o ludzi.
Wydawałoby się więc, że ze względu na niemiłe informacje zawarte w filmie, Ruffalo musiał mieć jakieś problemy czy to z produkcją, czy z dystrybucją filmu. Postanowiłam to sprawdzić.
Aby zrozumieć, jak doszło do powstania „Dark Waters”, trzeba się przyjrzeć Ruffalowi. Ten gość zdążył swoje zarobić na graniu w Marvelu i nie ufa wodzie pitnej. Co prawda, w górach Catskill nad rzeką Delaware, w swoim domku ma najczystszą wodę na świecie, ale już w siedzibie na Manhattanie ma zainstalowany filtr. Pewnego dnia koleś stwierdził tak: – W końcu pomyślałem: ‘Hej, chwila. Jak mogę połączyć tę aktywistyczną działalność [pro-ekologiczną], która jest dla mnie tak ważna, z moim opowiadaniem historii?’. Wpadłem na pomysł: ‘Dlaczego po prostu nie zacznę produkować rzeczy, zamiast czekać, aż ktoś przyniesie mi taką historię, której szukam, tylko sam ją zrealizuję?’.
– Hej – zwrócił się Ruffalo do swoich agentów – chcę opowieści o czystej wodzie albo o zmianach klimatycznych.
Na to agenci przynieśli mu artykuł z New York Times z 2016 zatytułowany „Prawnik, który stał się najgorszym koszmarem DuPont”. A ponieważ historia była w zasadzie świeża, Ruffalowi udało się dość szybko i ładnie wykupić prawa do ekranizacji tekstu.
I zaczęło się. Ruffalo musiał zdobyć zaufanie Roba, co – mimo różnych temperamentów – ostatecznie się udało. Bilott dość często przebywał na planie filmowym, a jeśli nie, to Ruffalo mógł w każdej chwili do niego zadzwonić z zapytaniem. Bo rzecz jasna, aktorowi zależało na jak najwierniejszym odzwierciedleniu bohatera, którego zresztą grał.
Nie było to łatwe, bo Ruffalo musiał temperować swój charakter. – Granie przeciw heroizmowi wymagało ode mnie wiele dyscypliny – stwierdził. – Mówiłem na tych [ekologicznych] wiecach. Byłem buntownikiem. Byłem przekonany o swojej racji. Ale to nie było w naturze tej postaci. Więc zawsze musiałem wracać do refleksji i skromności.
Todd Haynes, który reżyserował „Dark Waters” obawiał się, że przez charakter Bilotta widz nie będzie zainteresowany historią. Stało się jednak inaczej, być może dlatego, że wszyscy się tu starali. Ba, nawet muzyka robi swoje, czyli wprowadza mroczniejszy, lekko niepokojący lub nostalgiczny nastrój. – [Rob] Nie ma ogromnej charyzmy, humoru ani bystrości – zauważył Haynes. – Ale to stwarzało potencjał dramatyczny, ponieważ Rob jest nieoczekiwanym bohaterem — powściągliwym, zdystansowanym, emocjonalnie zamkniętym człowiekiem, który nie myśli, żeby być podejrzliwym wobec informacji. Mark i ja od razu zdaliśmy sobie sprawę, że to ogromne, ekscytujące wyzwanie — zainteresować widzów oglądaniem kogoś, kto jest źle przygotowany do tego, co ma przed sobą, i obserwować jego przemianę.
Jeśli Ruffalo miał ochotę zabić złola – prezesa DuPont – to Bilott nie, a przynajmniej nie na żywo. Jak tłumaczy prawnik: – Jedynym sposobem dotarcia do tego faceta było bycie profesjonalnym: ‘Oto fakty’. Nawiązanie z nim kontaktu i powiedzenie: ‘Widzi pan to?’ Moje obawy polegały na tym, że stracę go, jeśli pomyśli, że jestem tylko kolejnym głośnym, upartym prawnikiem powodowym. Chciałem pokazać mu wszystko, co tam jest, mając nadzieję, że zrozumie to na końcu. I pod koniec tych zeznań, podszedł, wyciągnął rękę i powiedział: ‘Dziękuję’. Spojrzałem na niego i naprawdę myślałem, że szczerze mi dziękuje.
Dlaczego Bilott walczy tyle lat? Ma w sobie przekonanie, które wielu z nas może wydawać się dość naiwne. Jest przekonany, że jeśli ludzkość wie, ma informacje, to robi to, co należy. W tym przypadku: wywala patelnie teflonowe.
I choć DuPont stwierdziło, że w „Dark Waters” nieobiektywnie ich przedstawiono, to nic więcej z tym fantem nie zrobiło.
Wygląda więc na to, że „Dark Waters” – wstrząsająca opowieść o tym, jak korpo zatruwa ludzi i o tym WIE – nie miało żadnych problemów produkcyjnych. Ani nawet dystrybucyjnych. i chyba znam powód: wcześniej czy później Ruffalo wyprodukuje film o ociepleniu klimatu .