Galaxy Quest

Dzień bez recenzji to dzień stracony, dlatego zachęcam Was do codziennego zaglądania na fanpeja 😉. Ale – ja chciałam tylko powiedzieć, że jestem zachwycona „Galaxy Quest” z 1999 roku. A wydawałoby się, że będzie wręcz przeciwnie, bo przecież seriale się zmieniły, prawda? PRAWDA?

*

Pierwsza scena: widzimy opening serialu „Galaxy Quest”. I powiem szczerze, że tu właśnie czas uczynił z niej czyste złoto. Przyjrzyjcie się EFEKTOM SPECJALNYM – one są na dziś tak kiczowate i tak tanie, jakby były robione w kinie klasy G. To powoduje czysty śmiech na sali, czy też raczej w pokoju. Dalej jest tylko lepiej.

*

To znaczy: efekty specjalne są już lepsze, ale ten humor parodiujący Star Treka XD. Albo jakąkolwiek space operę, bo szczerze mówiąc nie trzeba znać ST, by się śmiać. Przyznaję, że często byłam rozbawiona, a między tymi scenami znajdą się urocze momenty. Takie… wręcz można się porzygać tęczą, choć tu akurat LGBT nie ma (? – ale w sumie są kosmici, więc może?).

*

Co ciekawsze, nie mam bladego pojęcia, czy aktorzy w 1999 byli znani… no dobrze, Sigourney Weaver była znana tak w 1993, jak i w 1999 roku. Przecież „Obcy” to dziś wręcz kultowa seria, ale – to tym bardziej dodaje uroku filmowi, jakim jest „Galaxy Quest”. Pomyślcie: muza filmów space operowych, filmów o kosmosie, obcych gra w ich parodii! Genialne posunięcie.

*

Kojarzę jeszcze jednego kolesia – tego od roli Monka. Pozostali wydają się znajomi, ale już nie aż tak. Nie mniej, to akurat nie ma większego znaczenia, gdyż muza była główną atrakcją castingu. No, wszak opowiadała o cyckach – bo ją o to pytali – gdy brała udział w castingu do serialowego „Galaxy Quest”.

*

„Galaxy Quest” to nie tylko parodia ST. To także duży komentarz o branży filmowej. Mało tego, akurat pewne aspekty tejże nigdy nie przestaną być aktualne. Jak chociażby BARDZO GŁUPIE rzeczy. Dajmy na to – durne przeszkody w samym środku statku, które tak naprawdę nic nie dają. No dobra, teoretycznie są obroną przed nieproszonymi gośćmi, którzy by chcieli coś wyłączyć xD. Ale nawet jeśli tak, to tu nadaje się tylko jeden komentarz Sigourney:

– Ten, kto napisał ten odcinek powinien zginąć!

*

Cóż…. „Galaxy Quest” wprawdzie nie dostało Oskara, ale fani science fiction docenili, przyznając mu Hugo w 2000 za najlepszą prezentację dramatyczną. Ba, casting też został doceniony, chociaż tu tylko nominacja od Society of America (USA), nie mniej – dobra robota, Debra Zane!

*

Myślę, że tak jak i w 1999, tak i dziś należy uznać pewną genialność, może ponadczasowość filmu „Galaxy Quest”. Gdyby nie był tak znakomity, to bym dzisiaj nie pisała tej słodko-pierdzącej recenzji 🙂.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *