For the Boys

Dzień dobereł.

Trochę jestem zdziwiona tym, że Bette Midler co prawda zrobiła jakąś karierę w Hollywood, ale tak naprawdę nigdy nie wybiła się do głównej czołówki. Zazwyczaj lądowała w średniakach, a „For the boys” takim się być wydaje. Chociaż moim zdaniem ocena 6.4 jest nie do końca sprawiedliwa. Ten film płynie i utrzymuje to dzięki Bette Midler oraz muzyce. A ponadto moim zdaniem charakteryzacja jest dość starannie prowadzona, i dobrze, bo akcja dzieje się na przestrzeni 50 lat. Wow, tyle pi razy oko minęło od II WŚ do 1991 roku.

Dixie Leonard (Bette Midler) jest piosenkarką. A że trwa II WŚ, to jej mąż ląduje na froncie. W trakcie swojej kariery Dixie poznaje Eddiego Sparksa (James Caan), który jest prezenterem, piosenkarzem. Razem występują dla wojaków, którzy dzielnie walczą przeciw czerwonej, komunistycznej, rosyjskiej zarazie w Europie…

Stop.

Z początku film wydaje się być lekką opowieścią. Ciekawe jest wrażenie, że dla USA II WŚ nie była aż tak wielką traumą, jak wojna w Korei czy Wietnamie. Mówię wrażenie, bo im dalej w las, tym wojna przestaje być tylko uwagą z głośnika „uwaga, nalot”, a staje się widoczna cała na krwawo. To przywodzi na myśl, że ten film jest antywojenny. I być może taki jest, wszak Dixie znakomicie pokazuje swoje emocje w stosunku do tego, co się tam odjebywało. A aktorka tak zagrała, że wszystkich innych pozamiatała. Być może dlatego dobrze widać chemię między Dixie, a Eddim.

Podejrzewam, że gdyby nie Jodie Foster i jej rola w „Milczeniu owiec”, to Bette zgarnęłaby statuetkę. Była po prostu znakomita na ekranie.

Ten film mi się spodobał.

Wzruszyłam się, więc być może potrzebne będą Wam chusteczki. Tylko ostrzegam, że jest to film muzyczny, ale ścieżka dźwiękowa jest tu świetna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *