Akolita: serial, o którym jest głośno, choć nikt go nie ogląda

– Te wszystkie kwestie woke są w tym serialu nieistotne – stwierdził jeden z panów od Napisów Końcowych. Jak dobrze rozumiem, pan uważa, że takie treści mogą sobie być i nie należy oceniać serialu tylko dlatego, że zawiera woke. Problem jednak w tym, że to nie jest takie proste.

Ocena na IMDB z dnia 11.06.2024, g. 02:26

Zacznijmy jednak od recenzji pierwszych odcinków serialu. I obawiam się, że jeśli w latach 90′ Walt Disney miał fantastyczny dubbing w każdym języku świata, tak obecnie jest on po prostu koszmarny. Szybko więc przełączyłam na oryginał i ku mojemu zniesmaczeniu okazało się, że to nie wina dubbingu. To znaczy, wiecie. W „Akolicie” DIALOGI SĄ PAŹDZIERZEM DO KWADRATU. Serio – widzimy babeczkę, która jest mistrzem Jedi i atakuje ją właśnie ta tytułowa Akolitka. I… rozmawiają tak, jakby dialogi pisało AI. Dalej nie jest lepiej. Wypowiedzi są typu „wyjaśnię widzowi, bo jest głupi” lub „dam szczegół, który nie jest ważny, ale coś muszę mówić”.

Przejdźmy do fabuły.

Akcja dzieje się 100 lat przed właściwą trylogią, więc mamy sytuację, w której Jedi są w pełnej sile i chwale. Niestety, ktoś zabija. Tym kimś okazuje się główna bohaterka, która ma siostrę bliźniaczkę. No więc teraz się skupcie. Główna bohaterka jest mechanikiem, a jej siostra akolitką. Do momentu, w którym akolitka zabija Jedi, wszyscy myślą, że dziewczę jest martwe. Ale to też właśnie dlatego nasza mechanik zostaje zaaresztowana przez Jedi i…

…jest – wraz z innymi więźniami – przewożona w statku kierowanym przez roboty. To bardzo logiczne: ktoś zabija super duper silnych mistrzów Jedi, a ci nawet nie pokusili się o porządną straż, eskortę xD. Już pomijam fakt, że nasza mechanik nie była sama, bo wraz ze zgrają przestępców, ale… no po prostu to się nie trzyma kupy.

Również nie trzyma się kupy to, że miała ona siostrę, która żyje. Dobra – spoko, może na papierze to brzmi lepiej, ale w momencie, kiedy nasza mechanik sobie wyśniła postać siostry, która ją łaskawie poinformowała, że jest zabójczynią, poczułam ból mózgu.

– Coś jest z tym serialem nie tak – mówię do mojej przyjaciółki. – I nie jest to woke.
– Coś jest nie tak, bo pomysł jest sam w sobie głupi – odparła Asia.

Chyba rzeczywiście coś w tym jest, bo… jakoś tak nie bardzo mam wrażenie, że to OK produkcja.

Póki co, jedynym dużym plusem „Akolity” jest Jord, którego gra Charlie Barnett – uważam, że dość dużo daje z siebie, by postać była jakaś. Wszyscy inni grają tu sztampowych bohaterów.

Z zupełną łatwością zapominamy o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Telewizja/kino to iluzja. Migający ekran ma efekt hipnotyzujący, a nasza podświadomość bierze absolutnie wszystko za prawdę. Pisałam o tym w tym tekście, ale widząc wszelkie pytania typu „ale dlaczego jesteście oburzeni Akolitą? Przecież ta scena to nie problem”, chce mi się powtarzać. Nawet najdrobniejszy element czy to w filmie, czy w animacji, który upolitycznia rzecz, jest przez naszą podświadomość widziany. To się nazywa przekaz podprogowy. Dlatego, gdy w ostatnim animowanym Spider-manie ujawniono kilka scenek, w trakcie których na ścianach budynków np. było napisane coś w stylu „LGBT i love”, odbyła się istna burza w internetach.

Tak, takie „ukryte” elementy nie są jedynie zabawą, są też manifestem pewnej agendy, w tym przypadku agendy LGBT. I nie jest ona wcale pozytywną rzeczą, ale ludzie – szczególnie po prawicy – chyba nauczyli się dostrzegać te zjawiska.

Więc – ostatecznie – gdy ktoś zapyta „dlaczego tak bardzo oburzasz się na Akolitę”, to mu odpowiem: bo przekaz podprogowy.

Jedno, malutkie zdanie to oswajanie z jakimś tematem. Ono nie jest w próżni. Można je olać, oczywiście. Zresztą – w trzecim epizodzie ten temat zostanie bardziej rozwinięty. A mało tego, twórczynie – zamiast skupiać się na innych wątkach – cisną nieustannie temat LGBT. Po co?

W sztuce od dawna trwa dyskusja: czy można oddzielać twórcę od jego dzieła? Poprawna odpowiedź brzmi – nie. Choć teoretycznie można uznać, że jeśli reżyserem jest pedofil, a jego filmy są wybitne, to trzeba oddzielać te dwie różne sprawy. Ale czy aby na pewno? Szczególnie, że w filmach nie ma tak prosto – są różne symbole podprogowe, które mają znaczenie. Pierwsze z brzegu to używanie kolorów w stylistyce masońskiej. Drugie z brzegu…

Źródło: tu.

Nie możemy zapominać o kontekście kulturowym. O tym, że Hollywood to jest wylęgarnia masonów i innego skrzywienia, a już szczególnie tego, co się w Disneyu wyprawia. I że ten od dawien dawna promuje LGBT. A promuje z jakiegoś powodu. Zresztą, zauważcie: wielkie firmy poszły w sukurs za Disneyem i tak na przykład promocję LGBT+woke zaserwowało nam HBO/MAX, które stworzyło już dwa sezony anty-wybitnej „Velmy”, nieoglądalnej dla normalnego człowieka. Dlaczego tak zacna firma produkuje takie bezwartościowe coś? Jedyne, co mi przyszło do głowy to „muszą nadrobić treści agendowe”.

Skoro mamy za sobą wyjaśnienie, że tv/kino hipnotyzuje, a różne firmy używają kinematografii jako narzędzia podprogowego, możemy przejść do dwóch, najważniejszych rzeczy, chociaż to nie wyczerpie tematu. Chcę jedynie zasiać podstawy, żeby później na pełnej móc się o tym rozpisywać. Zaczynamy!

Teoretycznie światotwórstwo w Star Wars pozwala na wszystkie kombinacje rasowe, płciowe, kulturowe i tak dalej, i tak dalej. Problem jest tylko taki, że każde dzieło jest przeznaczone dla kogoś. Już pal licho, że główni bohaterowie w większości to murzyni… no dobra, żartuję. Kolory skóry nie są takie ważne, zwłaszcza w świecie, w którym na ulicy masz 10 różnych ras na metrze kwadratowym tylko. Tak samo można by powiedzieć, że „dwie matki” – to stwierdzenie – jest niewinne, jest zgodne z uniwersum Star Wars.

Teraz – teoretycznie – powinnam poczekać do 3 odcinka, gdzie będzie znacznie więcej o tych dwóch matkach. Problem jednak w tym, że nie mogę, bo mam wrażenie, iż… będzie to banalne, głupie i bez sensu rozwinięte. Dokładnie tak bez sensu, jak rozwinięta była kwestia „to moja siostra zabija!” czy też niemal odruchowe uwierzenie mechanik, że tak rzeczywiście jest. To powoduje uczucie, że twórcy tego świata wręcz nie chcą budować ciekawego uniwersum, po prostu zależy im na tym, by… no właśnie, reprezentować agendę LGBT. Innymi słowy, treść już jest mniej istotna od tego, że można zahipnotyzować ludzi na głupoty. A dokładniej na problemy ze sobą.

Woke to zjawisko trudne do zdefiniowania, ponieważ sami Amerykanie mają z tym problem. Teoretycznie ideologia ta miała wspierać równość praw i tak dalej, nie mniej w 2014 roku – delikatnie mówiąc – jebło. Będzie bardzo ciekawie, gdy do kin wejdzie film o zamordowanym przestępcy Michealu Brownie, bo z całą pewnością będzie to propagandowa dla niego laurka. I jestem ciekawa, czy History vs Hollywood opisze sytuację z całą szczerością. Oj, będzie się działo w temacie, ale wróćmy do terminu woke.

Bo propaganda LGBT jest częścią wokeizmu, czy tego chcemy, czy nie.

Historia wokeizmu zaczęła się jeszcze w latach 20′ XX wieku, jako sprzeciw wobec rasizmu czarnych obywateli. Dlatego też w 2013 roku woke było znane głównie wśród tej społeczności. Zmieniło się to dopiero wówczas, gdy Brown został postrzelony przez policjanta. – (…) „stay woke” nagle stało się ostrzeżeniem aktywistów Black Lives Matter na ulicach, używanym w przerażającym i konkretnym kontekście: pilnowania się przed brutalnością policji i niesprawiedliwymi taktykami policyjnymi – tłumaczy dziennikarka Vox.com, Aja Romano. – W ciągu sześciu lat od śmierci Browna, „woke” ewoluowało w jedno słowo podsumowujące lewicową ideologię polityczną, skupioną na polityce sprawiedliwości społecznej i teorii krytycznej rasy. To ramowanie „woke” jest dwupartyjne: używane jako skrót politycznej progresywności przez lewicę oraz jako określenie kultury lewicowej przez prawicę.

Myślę, że jest to doskonałe podsumowanie wszystkiego tego, co dotyczy woke i jego zrozumienia. Chociaż, jeśli mam być szczera, to poglądy lewicowe są często bardzo dziwnie ukierunkowanie. Weźmy takiego Biedronia, który wypowiadał się o wynikach do europarlamentu. Przypomnę, że w Polsce zwyciężyło KO, PiS i Konfederacja, a Ty czytasz tekst wyborcy Konfy. Nie mniej, w całej Europie sytuacja jest taka, że to ruchy prawicowo-narodowościowe zwyciężyły i mają większość w eurokołchozie. Tymczasem Biedroń stwierdził tak: – W Polsce demokracja zwyciężyła, ale w Europie przegrała.

Aha – czyli demokracja jest wtedy, kiedy lewica wygrywa.

To tylko jeden z przykładów dziwnego myślenia tego ugrupowania.

Wróćmy jednak do woke, bo Aja zauważa pewną, bardzo ciekawą rzecz: – Ale w miarę jak użycie tego słowa się rozprzestrzenia, to, co ludzie naprawdę mają na myśli przez „woke”, wydaje się mniej jasne niż kiedykolwiek.

To prawda.

– Dla lewicy, bycie „woke” oznacza identyfikowanie się jako zagorzały obrońca sprawiedliwości społecznej, który jest na bieżąco z współczesnymi kwestiami politycznymi — lub bycie postrzeganym w ten sposób, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek samemu twierdziło się, że jest się „woke” – tłumaczy Aja. – (…) Dla prawicy, „woke” — jak jego kuzyn „canceled” — oznacza „polityczną poprawność” wymykającą się spod kontroli, a sam termin jest zwykle używany sarkastycznie.

Praktycznie, dwa podejścia do tematu sprawiają, że mamy polaryzację społeczeństwa. I że istnieją dwa równoległe do siebie światy ideologiczne. Taka sytuacja szkodzi czarnej społeczności. – Zanim słowo zostało przejęte przez prawicę, „woke” było używane w społecznościach czarnych i kampaniach na rzecz sprawiedliwości społecznej, aby odnosić się do świadomości nierówności, z niektórymi nawołującymi innych do „stay woke” – zauważa dziennikarz Forbsa, Conor Murray. – (…) Czarni aktywiści i akademicy również krytykowali białych liberałów za przejmowanie terminu „woke” i używanie go w sposób performatywny, aby wydawać się progresywnymi, a także za używanie go do określania jakiejkolwiek lewicowej pozycji, co rozmywa jego pierwotne znaczenie. Użycie „woke” jako pejoratywu wykracza poza same Stany Zjednoczone: politycy w takich krajach jak Węgry, Szwajcaria i Nowa Zelandia w ostatnich miesiącach krytykowali „woke ideology”.

No, ale kto by przypuszczał, że władzy zależy na dzieleniu i rządzeniu…

Tak więc mamy w USA taką sytuację, że woke stało się jednym z głównych tematów kampanii prezydenckiej i na gubernatorów. Bo nawet wśród Republikanów definicja tegoż pojęcia jest różnoraka. De Santis (gubernator Florydy, kłócący się z Disneyem) powiedział tak: – Słuchajcie, wiemy, czym jest woke, to forma marksizmu kulturowego. Chodzi o stawianie zasług i osiągnięć za polityką tożsamości, i to jest w zasadzie wojna z prawdą. I jak to zainfekowało instytucje, tak je zepsuło. Więc musisz być gotowy walczyć z woke, zrobiliśmy to na Florydzie i z dumą uważamy się za stan, gdzie woke umiera.

To prawda – bo to właśnie na Florydzie stoczono największą bitwę z woke w postaci Disneya. Tak na przykład De Santis stworzył i podpisał ustawę „STOP WOKE”, dzięki której dzieci miałyby być chronione przed ideologią gender w szkołach.

Ale Nikki Haley – konserwatystka z Południowej Kalifornii – pojęcie woke tak przedstawiła: – Jest wiele rzeczy. Mam na myśli, że chcesz zacząć od biologicznych chłopców grających w dziewczęcych sportach. (…) Fakt, że teraz mamy lekcje dotyczące zaimków płciowych w wojsku, mam na myśli, że wszystkie te rzeczy, które narzucają to, czego chce mała mniejszość, większości Amerykanów, to za dużo. To za dużo.

Innymi słowy – konserwatyści zgadzają się co do tego, że woke pierze mózgi i w zasadzie, łamie stereotypowy, naturalny tryb rozwoju płciowego wśród młodych. Zresztą, wystarczy wspomnieć o skandalu, jaki całkiem niedawno przetoczył się w Anglii, a dotyczył tranzycji płci najmłodszych. Na swoim kanale opowiada o tym Waldemar Krysiak.

Jest mętlik, prawda? Choć w źródłach masz podane parę definicji pro-lewicowych, to osobiście jestem po stronie De Santisa, Brauna i jakiś gości z Australii, którzy dość składnie opisują na swojej stronie, co odwala szeroko rozumiane woke. A odwala to: kradzież tożsamości (np. trans kobieta wygrywająca miss USA, do czego doszło ostatnio), cancel culture, ofiaryzm, upadek cywilizacji na skutek działań człowieka. I tak dalej, można te punkty rozszerzać, ale przedstawione są dość dobrze opisane tu i nawet jest do wyboru język polski xD.

Nawet midjourney rozumie, z czym się wiąże wokeizm, bo gdy go poprosiłam o czarną syrenkę homo, wypluł coś takiego:

Zgadza się – wracamy do Disneya, LGBT i masonów.

Jason Richards i John Ruark – masoni – twierdzą, że masoneria nie przyzwalała na promocję LGBT. – Prawa masonerii dotyczące homoseksualizmu różnią się znacznie w zależności od jurysdykcji. Wiele jurysdykcji nie ma określonej polityki w tej sprawie, ale niektóre Wielkie Jurysdykcje (które pozostaną bezimienne) wymieniają transwestytyzm, zachowanie homoseksualne, a nawet same promowanie homoseksualizmu jako przestępstwa masonerskiego, karalnego zawieszeniem lub wykluczeniem.

Zaraz jednak dodają, że z powodu zmieniającej się kultury oraz wskazania przez Sąd Najwyższy USA, że pary homo muszą mieć zezwolenie na ślub w każdym stanie (2021), że z tych właśnie powodów trzeba nieco zreformować zasady w lożach. – Homoseksualizm nie powoduje żadnych inherentnych szkód w loży. Niezależnie od rasy, wieku czy orientacji seksualnej, bracia oczekuje się, że traktować się będą nawzajem z najwyższym szacunkiem.

Skoro wcześniej homoseksualizm mógł być uznawany za szkodliwe działanie wobec masonów, to jakim cudem mamy wszechobecną propagandę LGBT?

Jedna, mała malutka uwaga: masoneria często jest mylona z Illuminati, a to są dwa oddzielne ruchy. Różnią się… no właśnie, czym się różnią? Moim zdaniem szczegółami, takimi jak to, że Illuminati siedzą bardziej w satanizmie i są bardziej głębszą lożą, niż płytszą. Innymi słowy, jeden dom, za to z tajnymi pokojami.

Ale odstawmy na chwilę satanizm, bo my tu mamy zasadniczo prostą sytuację. Otóż, w XIX wieku żył sobie Albert Pike, tzw. Wielki Komendant rytu szkockiego, który w 1871 roku opublikował książkę „Morals and Dogma of the Ancient and Accepted Scottish Rite of Freemasonry”. Jest ona i stara, i bardzo ciekawa (?), ponieważ informuje o agendzie LGBT.

Ale po kolei.

– Jak inne grupy ezoteryczne i niektóre bractwa, wolnomularze mają tajne doktryny i inicjacje. Agenda homoseksualna jest ukryta przed członkostwem – pisze Henry Makow, który siedzi właśnie w Illuminati (trzeci stopień prawdopodobnie). I cytuje Pike’a (będzie to częste): – Symbole i ceremonie wolnomularstwa mają więcej, niż jedno znaczenie. Raczej ukrywają, niż ujawniają Prawdę. Wskazują na nią tylko. (…) Mamy wskazówki, a nie szczegóły… wskazówki prawdziwych celów i celów Tajemnic.

– „Tajemnice” to sekretne „Prawdy” masonerii i sekretne inicjacyjne rytuały – tłumaczy Makow. – (…) Wysokiej rangi wolnomularze nawet ukrywają tajemnice przed niższymi wolnomularzami. Według Pike’a, niższy wolnomularz „zostaje celowo zwiedziony fałszywymi interpretacjami [symboli wolnomularskich]. Nie ma zamiaru, aby je zrozumiał [symbole]; ale ma zamiar wyobrazić sobie, że je rozumie. Ich prawdziwe objaśnienie jest zarezerwowane dla Adeptów, Książąt Masonerii. Niżsi wolnomularze są po prostu oszustami wykorzystywanymi przez wyższych, tak zwanych „Książąt Masonerii”.

I w ten sposób dochodzimy do tego, że homoseksualizm jest TAJNĄ agendą wolnomularzy. To też wyjaśnia Makow:

– [Pike] Stwierdza, że nowicjusz „upamiętnia w sakramentalnej ceremonii tę tajemniczą pasję; i podczas spożywania surowego ciała ofiary, wydaje się być wzmocniony świeżym łykiem z fontanny uniwersalnego życia… Stąd znaczenie fallusa”. (…) Nie tylko homoseksualny seks najwyraźniej odgrywa rolę w masonerii, ale również homoseksualne orgie. Pike, mówiąc ogólnie o nowo inicjowanym członku, stwierdza: „miesza się z tłumem nowicjuszy, i ukoronowany kwiatami, świętuje z nimi święte orgie”. Nie trzeba dodawać, że Pike nie definiuje „świętej orgii.” W co najmniej dwóch innych miejscach w swojej książce wspomina, że orgie są związane z inicjacjami masońskimi. [Pike ma reputację osoby oddającej się rozpuście, a także satanistycznym rzeziom. HM]. Teraz wracając do masonerii – którą należy pamiętać, że jest grupą wyłącznie męską – Pike dostarcza poważnych dowodów na seksizm organizacyjny w masonerii poprzez te słowa: „Miłość do kobiety nie może wygasnąć; i ma straszny i niekontrolowany los”. (…) Masoneria nadal jest siłą w Ameryce i na świecie. Fakt, że ta grupa jest ewidentnie uprzedzona wobec kobiet (które nie mogą do niej dołączyć) i faworyzuje homoseksualne związki, nie powinien zostać niezauważony, a także fakt, że grupa ta wykorzystuje swoje wpływy, aby narzucać pro-homoseksualne „wartości” społeczeństwu.

Ale – jak zauważył Markow – wspaniale to wszystko podsumowuje masoński pisarz, Carl H. Claudy: – Prawdziwe sekrety masonerii nigdy nie są mówione, nawet z ust do ucha. Prawdziwy sekret masonerii jest wyrażany w twoim sercu, a od niego do serca twojego brata [masona]. Nigdy język stworzony dla języka nie może go wyrazić; jest on wypowiadany tylko językiem oka, w tych przejawach tej miłości, którą człowiek ma dla swojego przyjaciela, która przewyższa wszystkie inne miłości, nawet tę do kobiety.

Może na wszelki wypadek zaznaczę kilka rzeczy. Ja nic do homoseksualistów nie mam, ale problem w tym, że agendy tworzone przez masonów wcale nie wspierają ludzi, a jest wręcz odwrotnie. W chwili obecnej mamy wojnę kulturową w USA, nowe wybory we Francji, strach ludzi przed Zielonym Ładem i kilkadziesiąt innych rzeczy, których by nie było, gdyby nie masoni. Tak, tak, zamierzam zrzucić całe zło na sprawczość masonów. A zresztą, czy ja nie ostrzegałam Was, że jestem foliarką?

– Geje byli wszędzie w filmach, od samego początku – stwierdził Roger Ebert, jeden ze znanych krytyków filmowych w USA.

Zdziwieni?

– Istnieją mocne dowody na to, że niektóre filmy są manipulacyjnie wykorzystywane przez heterofobicznych homoseksualnych reżyserów/producentów do psychologicznego warunkowania mężczyzn, aby tworzyli więzi z innymi mężczyznami kosztem kobiet – stwierdza autor masońskiej strony.

I tym samym wróciliśmy do początku tego tekstu. A mianowicie: oddzielanie twórcy od dzieła w branży filmowej jest bez sensu. Twórczość robi się z tego, co w nas jest. A co mogą stworzyć heterofobiczne jednostki? Na przykład filmy, w których głównymi bohaterkami są prostytutki, albo – słabi mężczyźni. Chodzi o rozdzielanie płci, wzajemne ich do siebie zniechęcanie. To już jest temat bardziej feministyczny i myślę o jego napisaniu…


  1. https://www.vox.com/culture/21437879/stay-woke-wokeness-history-origin-evolution-controversy
  2. https://www.forbes.com/sites/conormurray/2023/06/06/what-does-woke-even-mean-how-a-decades-old-racial-justice-term-became-co-opted-by-politics/
  3. https://thehill.com/blogs/blog-briefing-room/4033266-desantis-defines-woke-as-a-war-on-the-truth-after-trump-said-people-cant-define-it/
  4. https://www.nbcnews.com/politics/2024-election/nikki-haley-suggests-transgender-kids-cause-suicidal-ideation-teenage-rcna87708
  5. https://www.youtube.com/live/UgMCdBD45g8?si=fr7uki55JZo42NDG
  6. https://www.allsides.com/translator/woke
  7. https://www.merriam-webster.com/dictionary/woke
  8. https://www.scienceandfreedom.org/pl/articles/what-and-why-is-woke/
  9. https://kulturaliberalna.pl/2022/02/15/wokeizm-w-polsce-rewolucja-kulturowa-czy-prawicowy-chochol/
  10. http://www.midnightfreemasons.org/2021/06/is-homosexuality-unmasonic-revisit.html
  11. https://educate-yourself.org/cn/freemasonryhomosexualagenda22oct13.shtml
  12. https://www.home60515.com/23.html
  13. https://www.home60515.com/22.html

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *