Jedyne, co nie wyszło temu filmowi, to… plakat. I z góry uprzedzam: „Atlas chmur” zasługuje na o wiele lepszą recenzję, niż tę, którą tu przedstawię. Dlaczego? Bo to film fenomenalny, który jest do obczajenia na kilka razy. I nie jest to łatwe kino, a także dostęp do niego jest bardzo ograniczony. Na tę chwilę „Atlas Chmur” jest dostępny tylko i wyłącznie w CDA Premium. Ode mnie – gratulacje dla nich! Ale także, nie dziwię się tej sytuacji. Zacznijmy od tego, że produkcja miała wiele problemów w postaci finansowania. Prawie nikt nie był zainteresowany, twierdząc, że książka jest nieekranizowalna. Tak, czytałam, że fani powieści mogą mieć wąty do filmu, w związku z tym mam wątpliwości, czy obczajać pierwowzór. Nie mniej, pisarz współpracował z twórcami, a sam scenariusz powstawał przez blisko 6 lat. Ostatecznie, wyciągnięto pieniądz na realizację od Niemiec, trochę Warnera Brosa, oraz od Toma Hanksa i jeszcze kilku person, które mocno zaangażowały się w tworzenie „Atlasu chmur”. Zresztą, to Tom Hanks stwierdził: walić system, jedziemy! I wszyscy za tym poszli.
To była pasja.
Zresztą, oglądając „Atlas chmur” miałam wrażenie, że wszystkim zależało na tym, by był to film piękny. Zajebisty. Wyjątkowy. Od serca. I im się to udało.
Nie każdemu przypadnie do gustu, ponieważ jest to wielowątkowy, trzygodzinny poemat. Poemat o życiu i świadomości. Brzmi górnolotnie? Może i tak, ale zaczynamy od dziwnej sceny staruszka, który sobie gada jakieś takie wydumane zdania i jedziemy w historię. Historię nieomal szkatułkową, ale żeby to była wprost historia szkatułkowa, to to nie.
„Atlas chmur” jest niezwykle otwarty w interpretację. I bohaterów, których lubimy. W aktorów mniej, bo ci wcielają się po kilka ról. Na przykład, był jakiś skandal związany z tym, że postaci innych narodowości nie są odgrywane przez te narodowości, ale… właśnie czytam, że Bae Doona – bądź co bądź Koreanka – wystąpiła w „Atlasie chmur” (Tilda). A charakteryzacja była taka, że myślałam, że ta postać jest odgrywana przez kogoś innego. Tak czy siak, mniejsza z tym, do brudów Hollywoodu za chwilę wrócę.
Jest tu kilku ludzi, wątków, światów – nie wiem, jak to określić, bo to zależy od interpretacji dzieła. W każdym coś się dzieje: albo dramat, albo historia, albo SF, albo kryminał. I zawsze jest to zacny scenariusz, który co prawda można by było rozbudować, ale twórcy mieli TYLKO trzy godziny do wykorzystania.
A mimo to zrobili coś konstrukcyjnie niesamowitego: każda godzina jest przeznaczona na wstęp, rozwinięcie i zakończenie. I to się całkowicie klei!
Ilość wątków może jest wymagająca, ale ten seans wymaga refleksji, wdrożenia się w fabułę, bo tu mamy właściwie high. Może najmniej skomplikowanym mentalnie jest wątek kryminalny, ale kryminał taki już jest. Jednakże ogólnie poruszane są tematy wolności, istnienia, wolnej woli i przetrwania światów. Ba, nawet przyszło mi: świat oparty na cierpieniu nie może przetrwać. Wow. Piękne. Nie mniej, domyślam się, że przy drugim seansie refleksje będą zupełnie inne.
Obiecałam, że wrócę do Hollywoodu. No więc – film bardzo mało zarobił, właściwie zwróciły się koszta jego produkcji. Nie mniej jednak, w rankingach osobistych Toma Hanksa, jak i krytyków „Atlas Chmur” jest zaliczany do najlepszych filmów. Dla mnie to arcydzieło. I co więcej, te słowa same mi przychodzą.
Niestety, dystrybutorowi, jakim był Warner Bros nie zależało na promocji filmu, nie zależało na jego sukcesie, bo uważali to dzieło za niezależne. Dlatego nie osiągnięto takiego mocnego sukcesu, jakby chciano. Największe rozczarowanie – niskie wyniki w box office dla „Atlasu chmur”. Jednakże drugim największym rozczarowaniem jest to, że ten film strasznie ciężko dorwać.
Dlaczego?
BO BUDZI! Zmienia świadomość.
Czy coś się we mnie zmieniło po obejrzeniu tego hitu? Nie wiem. Wiem tylko, że jak rano wstałam – bo „Atlas chmur” oglądałam wieczorem – to pomyślałam sobie „ale to był zajebisty film”.
I tej zajebistości dodaje mu Atlas Chmur – niesamowicie piękna muzyka, którą wstawię w komentarzu, a która towarzyszyła wszystkim bohaterom w ten, czy inny sposób.
A Tobie spodobał się „Atlas Chmur”? A może mimo wszystko polecasz zapoznać się z powieścią? Zapraszam do dyskusji!