Oj, pojawił się kryzys. Dlatego, że jedyne, co chce mi się, to siedzieć/leżeć, a ogólnie czuję się bez sił. Marnie to wygląda, ale chyba trochę końcówkę miesiąca przejebałam.
I nie tylko to. Z rana miałam małego wkurwika (kto wie, ten wie), którego trochę się nie spodziewałam. W czystej teorii mogłabym to zrzucić na PSM, ale to nie takie łatwe. Szczególnie, gdy sytuacja jest… długa i kręta. I uzdrowiona, ale coś mi się wydaje, że sporo na sumieniu ma mój wewnętrzny perfekcjonista. I ten jebany strach.
Ten jebany strach zawsze pojawia się gdzieś z boku – i zawsze w tych samych warunkach. Mam już tego dość, choć niby wydawałoby się, że już jest po wszystkim.
A wiecie, co jest najśmieszniejsze?
Po ustawieniach sprzątanie wydaje się być czymś naturalnym.
Ale perfekcjonista musi być doskonały.
Szlag.
Ponieważ biorę udział w wyzwaniu Sekwencji Zmian, to zrobię chyba dziś notatki o tzw. Diecie Mentalnej. I to by było tyle, jeśli chodzi o wewnętrzny proces.
Bo widzicie – w portfelu pustka (poza paroma groszami), więc czuję się bez siły. I tak do pierwszego.
Szlag.