Bratu
Wszędzie widzę masonów. Oj, przyznaję, że jestem zboczona w tym zakresie. Trudno jednak nie zauważyć znaczków, symboli masońskich na stroju reprezentanta Anglii zaraz po tym, jak wgłębiało się temat. I wbrew pozorom, powód nie jest jednoznaczny, ale zacznę od początku.
Cześć, tu foliarz, o jakim spisgu dziś porozmawiamy?
Odkąd dotarło do mnie, że absolutnie wszystko jest formą narracji, że wszystko zależy od tego, w JAKI SPOSÓB o czymś opowiemy – czy to na papierze, czy przez umysł, czy przez emocje – przestałam traktować świat tak poważnie. To znaczy, nie aż tak poważnie, by usiąść i się załamać. Wszystko, co wgłębiam jest ciekawe, bo ja jestem z natury ciekawska i ciekawią mnie historie, które później są inspiracją do tworzenia powieści. Rozumiesz, że ja staram się nie wpadać w wahadełko my-oni, tylko staram się oglądać jakieś zdarzenia z pozycji obserwatora. Owszem, bywa to wymagające, czasem jest to pewnego rodzaju obrona wewnętrzna przed treściami, które są dla Duszy bardzo, ale to bardzo bolesne. Dlatego z zapałem postanowiłam popatrzeć sobie na politykę z tej i z tamtej strony, dzięki czemu potrafię spojrzeć na temat szerzej i bardziej prawdziwie, niż osoba, która patrzy tylko jednostronnie. Przykład? Ach, Chińska Republika Ludowa. Wśród foliarzy występuje przekonanie, że tam się zwierzęta masowo morduje przez koronkę, ludzie są trzymani w klatkach i nie ze mną te numery. Interesując się Azją udaje mi się dotrzeć do polskich vlogerów, którzy przedstawiają w pełni sytuację. I tak Truszczyńska na przykład wyjaśniła, że pakowanie bezdomnych zwierząt do worka nie jest przez koronkę, a jest po prostu szanghajskim radzeniem sobie z bezdomnością, a psy nie są zabijane, bo był tylko jeden przypadek i odbił się w całych Chinach bardzo ostrym echem. Z kolei drugi vloger – wybacz, nie pamiętam nazwy, ale to nieważne – był lekko w kontrze do Truszczyńskiej, ale wspaniale uzupełnił informacje o Państwie Środka. W rezultacie, gdy się natykam na treści o Chinach, ale od foliarzy, to po prostu chce mi się śmiać. Matko kochana, ile jest w ich opowieści mitów. Ale może w tych mitach jest szczypta prawdy, bo w ChRL jest coraz gorzej.
Kawałek po kawałeczku i całe puzzle poskładane!
Zaczyna się robić gorzej wtedy, kiedy nagle jeden wątek idealnie pasuje do drugiego wątku. Wtedy układa ci się pełna historia, nie dość, że z rozmachem, to zaskakująco prawdziwa i niepokojąca. Tak było, kiedy zaczęłam wgłębiać temat masonów. A, sorry. To jeszcze nie ten moment. Gdy wlazłam w temat, to na koncie miałam film i burdel w mózgu. Jednak przyzwyczajona do swojej dewizy „nikomu nie ufaj” trudno mi było stwierdzić, że coś jest prawdziwe. Aż do czasu.
Jestem niezwykle wrażliwa na jobcze energie, które są wysyłane od 2014 na Ziemię. Dobra, dobra, według Ciebie to fantastyka nienaukowa, ale w moim świecie to tak funkcjonuje. Tu już nie zanegujesz fizyki kwantowej, bo w fizyce kwantowej jest tak, że Plejadianie istnieją i nie istnieją.
A teraz opowiem Ci o moim, Twoim i życiu każdej istoty na Ziemi, czy nawet na świecie.
Dawno, dawno temu pewna istota stwierdziła, że stworzy ludzi. Ludziom postanowiła dać jeden z najpiękniejszych prezentów – WOLNOŚĆ. I teraz jestem ja, człowiek. Żyję sobie i dochodzę do momentu, w którym trzeba podsumować swoje życie. I dla mnie nie istnieje żaden Plan Duszy, nawet nie istnieje Plan Źródła*, bo przecież, co to za wolność, gdy jest plan? Jednak w tym momencie, w momencie spoglądania na swoje życie oczy szeroko mi się otwierają. Nie wierzę. Jeszcze raz. I kolejny. ZAWSZE TO SAMO! Absolutnie wszystko składa się w jedną, piękną, logiczną całość. I absolutnie wszystko jest idealne, nawet jeśli w tamtych momentach biłam się w pierś, albo jeśli myślałam, że moja wina. To jest opowieść, która jest idealna. Żyję po swojemu i to jest piękne, ale zarazem jest tak, jakby Źródło już tę powieść napisało, tak, dokładnie powieść, bo w powieści tworzy się bohaterów, którzy żyją, w powieści jest tak, że całość się składa w kupę. Niestety, nie tak idealną, jak nasze życie. Ale Źródło tak pięknie to wszystko przez nas doświadcza, tak doskonale tworzy historię naszego, naszych żyć, że nie wiemy o tym, że coś jest zaplanowane, że wiemy, czujemy i jesteśmy świadomi, że JESTEŚMY WOLNI, a mimo to… Ach, aż się wzruszyłam, mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam?
Mam podstawy, by sądzić, że coś, że istota, że Źródło, że to Światło istnieje. Duże podstawy. Ale chyba czytasz czasem mojego bloga, a jeśli nie, to w którymś wpisie na pewno znajdziesz o tym informację.
Wow, aż dziwnie się czuję.
Ale co ja miałam? Aaa, tak. Wracając do rzeczy, stało się i tak, że pewna układanka – dotycząca mojego życia – buchnęła. Zrozumiałam swoje odczucia, przyczyny i niestety, nie było to nic pozytywnego. Dla Ciebie być może są to bzdury na patyku, jednak dla mnie, mnie została pokazana prawda. Przez uczucia, wizje i przede wszystkim przez cały proces, który przechodziłam w ostatnich dwóch powiedzmy, miesiącach, bo prawda jest taka, że ja nie pamiętam, ile to trwało i kiedy trwało, ale wiem, że było, wiem, że miało miejsce i że czas nie istnieje. Więc, nie będę się tym przejmować. Dodam, że to, co u mnie jest prawdą, u Ciebie nie musi nią być. Tak działa fizyka kwantowa, dlatego Plejadianie istnieją i nie istnieją :).
Mrocznie, mroczniej, najmroczniej!
Gdy zrozumiałam, co tu jest grane stwierdziłam, że mam dość. Odpadła mi polityka, choć miejs… znaczy, momentami czasem i sprawdzam jeszcze stan Chin, bo nie chcę być zaskoczona przez foliarzy jakąś kolejną wybujałą historią. A bardziej chodzi o moją ciekawość, ale znowu odbiegam od tematu.
No więc, poznałam mroczne oblicze świata i wcale nie chodziło o masonów, chociaż przyznam, że wgłębiałam ten temat nie tylko z ciekawości, i nie tylko z foliarstwa. Weszłam, bo postanowiłam, że magowie w mojej kolejnej opowieści będą właśnie odpowiednikiem naszej niekoffanej masonerii. Czyż to nie jest wspaniały, prześmiewczy pomysł?
Ach, właśnie!
Gdyśmy tak w sobotę rozmawiali o Eurowizji, gdy potem, po wszystkim naszła mnie refleksja, to… najpierw pomyślałam, że znaleźliśmy się na wahadle. Ty po jednej, a ja po drugiej stronie. Niestety, albo i stety, w gruncie rzeczy nie to jest meritum sprawy.
MY PO PROSTU TRAKTUJEMY ŻYCIE ZBYT POWAŻNIE.
Serio.
To jest tak, jakbyśmy zasnęli i uważali, że sen to życie. I postanawiamy traktować go ze śmiertelną wręcz powagą.
Zabawne?
Ale tak właśnie traktujemy nasze życie!
Skoro wszystko jest iluzją, to po kiego grzyba tak strasznie się przejmujemy tym, no… na przykład znaczkiem na Eurowizji: