Zapytałam Ziemię, co z tą kopułą, a ona odpowiedziała i nie odpowiedziała

Wczoraj położyłam się na Matce Ziemi. Powiedziałam, że ją kocham i głaszczę i pobyłyśmy ze sobą. A ona przesłała mi jasne, różowe światło miłości. Dziś stwierdziłam, że skoro nie pada, to się położę znowu, ale tym razem rozwinę rozmowę z matką Ziemią.

Tunel, który został wytworzony przez pewne siły 24 lutego nadal jest. Wygląda dokładnie jak szyjka macicy, tyle że – no właśnie. Wróćmy do mojej rozmowy z Matką Ziemią, która mnie ponownie otoczyła jasnym, różowym światełkiem. W ogóle żeśmy ze sobą pobyły ładnie, ja ją pogłaskałam, tak przyjemnie było. I zapytałam ją, co z tą kopułą, kiedy walnie.

Oddech. Pokazała mi oddech, czy też bardziej było to odczuwalne na poziomie wizjo-odczucia, jakbyśmy były jednością. Jeden, dwa, trzeci chyba niepewny. W każdym razie pokazała mi taki złoty kolor wystrzeliwujący w górę, układający się dokładnie w kształt macicy. To było ładne, takie kobiece. Trochę bardziej chodziło o ten wyrzut na kopułę (wszak to o nią mi chodziło), niż kształt. Więc wygląda na to, co wszyscy wiemy: wyrzut energii zniszczy to coś nad nami.

Ale właśnie – odpowiedziała i jednocześnie nie odpowiedziała, bo wizja, którą mi pokazała była wizją i właściwie moja interpretacja nie musi być prawidłowa, bo scalenie się z tym oddechem Matki Ziemi było bardzo ładnym uczuciem… głównie widziałam.

Dlaczego więc nie narysowałam?

Ależ narysowałam, ale uznałam, że niezbyt mi się kojarzy, zwalę to na przykre skojarzenia z wiadomo czym, a co mi tam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *