[RECENZJA] C. S. Friedman „Uczta dusz”

Ten moment, w którym nie wiesz czy coś było dobre, czy jednak złe. I na jedno, i na drugie znajdą się argumenty.

Zacznijmy od minusów, które mogą być także na plus. Na przykład: prezentacja świata. Trudno, by czytelnik wciągnął się dobrze w historię, jeśli autor nie kupi go rozbudowanym, barwnym miejscem. Autorka najwyraźniej zdawała sobie z tego sprawę, bo na początek postanowiła zaprezentować, o co w ogóle chodzi z tymi Magistrami wszystkimi i jaki jest układ sił na kontynencie. To jednak też spowodowało, że akcja z lekka wolno się toczyła. To znaczy: było jej sporo, ale… mogłoby być ciut szybciej. Teraz czytelnik ma zrozumieć, o co cała heca i co jest do przegrania.

Drugą sprawą są niewygodne wydarzenia dla bohaterów. Te oczywiście mogą być brane jako zaleta, jednak czasem takie zabiegi są przewidywalne. Dlaczego? Ano, dlatego, że na pytanie „co byłoby mocne” może czasem wystąpić tylko jedna sytuacja. Taka właśnie, którą znajdzie się w powieści.

Kolejną sprawą jest gatunek, jaki reprezentuje sobą „Uczta dusz”. Otóż, jest to dark fantasy. Z natury więc można spodziewać się ciężkich energii, bo albo bohaterowie są styrani życiem, albo zagłada już nastąpiła, albo – jak w tym przypadku – magia bierze się z dusz. Niekoniecznie własnych.

Wydaje mi się, że wytrawnego czytelnika będzie cholernie ciężko zadowolić, ale czytałam tę powieść dwa miesiące, więc coś jednak było w tej historii takiego, że chciałam skończyć. Elementy, które mi się spodobały to:

  • pomysł na magię: że ona bierze się z ludzkiej duszy? No, mroczny aspekt jak stąd do Boliwii. Pomysł ten jest na tyle zacnie opisany na okładce, że chyba każdy, kto się z nim zetknął zaczął myśleć „a może by tak to przeczytać?”.
  • PTSD jest przedstawione może krótko, żeby nie powiedzieć zwięźle, ale za to wręcz książkowo. Do żadnego szczegółu nie można się przyczepić, wręcz przeciwnie, jedna scena to smaczek wręcz.
  • próba zabawy z czytelnikiem. Trochę nieudana, ale wpisuję to na karb pozytywów, bo mnie ogólnie ciężko zadowolić. A widać, że autorka starała się grzebać w mniej oczywistych, wygodnych rozwiązaniach. W końcu ma to być dark fantasy, nie?
  • Można znaleźć trudne pytania na niektóre kwestie moralne na przykład i mądre cytaty. Tu zapraszam Cię do mojego tik toka :).

Podsumowując: wytrawny czytelnik może zamarudzić nieco, ale dalej jest to powieść, którą się czyta. Jednak nie jestem pewna, czy warto sięgać po drugi tom, bo… no, jakoś nie było w „Uczcie dusz” spodziewanej torpedy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *