„Nic nie widziałem, nic nie słyszałem” to jedna z najśmieszniejszych komedii, jakie w życiu widziałam. I nie żartuję xD. Choć nie wszystko pykło idealnie, to mimo wszystko tak zabawnego filmu dawno nie widziałam.
Wally (Richard Pryor) jest niewidomy, a jego przyjaciel – Dave (Gene Wilder) – niesłyszący. Już na wstępie wiemy, że to będzie mocna komedia, niekoniecznie poprawna politycznie. Tych dwóch panów musi udowodnić, że nie zabili, ale to trochę trudne.
Tak czy inaczej, pierwsza połowa filmu jest po prostu genialna. Racja, że tam jest przede wszystkim nabijanie się z niepełnosprawności głównych bohaterów, ale o borze, jakie to było zabawne! I mówi to osoba niedosłysząca i chyba przez to film nawet bardziej mnie śmieszył XDD.
W drugiej połowie jest więcej akcji, i niby dalej jest śmieszno, ale jakoś mniej ten humor wybrzmiewa. Nie do końca wiem, co tu się stało, nie mniej – jakaś tam zabawa trwa do samego końca.
Tak, to jest głupia komedia z wyśmienitymi dialogami XD. Serdecznie polecam!
PS.: Muzyczka jest przyjemna, taki standard lat 80′, lekko może odwołujący się do „Gliniarza z Beverly Hillis”.